Słowa Michela De Montaigne stanowią wstęp do kolejnej odsłony zaburzeń lękowych.
Dzisiaj przedstawię historię jednego z pacjentów prof. Giorgio Nardone (Arezzo-Włochy), którego problemem był lęk przed wystąpieniami publicznymi.
Znany pisarz bestsellerów, około 40-stki, przystojny i charyzmatyczny zjawił się w gabinecie prof. Nardone przedstawiając swój utrudniający mu życie problem, jakim jest
trema – lęk przed wystąpieniami publicznymi. W ostatnim miesiącu lęk nasilił się tak, iż pisarz musiał odwołać kilka spotkać z czytelnikami. Można sobie wyobrazić, iż był to dla niego problem inwadentny. Tym bardziej, iż wcześniej z łatwością występował na konferencjach, czy wykładał lekcje na zagranicznych uniwersytetach. Strach przed zablokowaniem się podczas wystąpień publicznych wynikał z faktu, iż nieprzewidywalny lęk powodował także objawy somatyczne, takie jak: ból brzucha, bezdech, ciężki oddech, nadmierne pocenie się….i tego właśnie najbardziej się bał.
Wszystko się zaczęło podczas jednej z wielu prelekcji, kiedy to doznał silnego rozstroju żołądka i musiał odwołać przemówienie. Od tego momentu zaczął bać się własnych reakcji fizjologicznych, które wydawały mu się trudne do przewidzenia. W rezultacie zaczął jeszcze mocniej próbować kontrolować własne reakcje fizjologiczne wpędzając się w błędne koło – samospełniającą się przepowiednię.
Bowiem ktokolwiek próbuję świadomie kontrolować własne funkcje wegetatywne, w konseswencji je rozreguluje.
Pisarz sam skonstruował sobie pułapkę, z której nie mógł znaleźć wyjścia. W tym przypadku konieczny był manewr polegający na przeniesieniu uwagi podczas wystąpienia, przeniesieniu uwagi z siebie samego na inny obiekt. Zaten pisarz ma do wykonania małe zadanie, pomiędzy sesjami (odbywają się co dwa tygodnie):
Podczas kolejnych wystąpień, to znaczy kiedy będzie Pan występował przed publicznością, proszę wykonać to, o co Pana proszę. Godzinę przed pańską prelekcją, proszę znaleźć miejsce, w którym może być Pan sam, i przywołać w umyśle wszystkie najgorsze fantazje, jakie Panu przychodzą do głowy, także związane z wystąpieniami publicznymi. Proszę skoncentrować cały swój lęk w ciągu tej godziny, będzie Pan miał go później mniej. Następnie w momencie rozpoczęcia przemówienia doda Pan: „ Drodzy Państwo, chciałbym was uprzedzić, iż podczas mojego wystąpienia mogę zacząć się czerwienić, pocić bądź też zgubię wątek, ponieważ jak wiecie, nie czuję się ostatnio zbyt dobrze”. Po czym niech Pan kontynuuje przemówienie.
Oczywiście pacjent zareagował stwierdzeniem, że i tak zrobi gafę, ale terapeuta zapewnił go, że może spotkać go jakaś miła niespodzianka, ale nie chciał zdradzić szczegółów. Kolejna sesja odbyła się po dwóch tygodniach, ale pacjent zadzwonił do niego wcześniej dziękując za poprzednie spotkanie, mówiąc, iż przemówienie zostało odebrane pozytywnie. Pacjent naprawdę wcielił w życie to, o co został poproszony i stawił czoła lękowy przed konferencją, co pozwoliło mu podejść ze spokojem do własnego performance. To, co go zaskoczyło zdarzyło się podczas przerwy, kiedy to jego koledzy pochwalili go za sprytną strategię retoryczną, którą użył na początku przemówienia. Pozwoliło mu to nastawić pozytywnie publiczność do siebie.
Kruchość, zadeklarowana, przestaje nią być i zamienia się w siłę.
Ten model interwencji został wykorzystany w leczeniu wielu podobnych przypadków, w których osoby boją się wystąpień publicznych i próbują kontrolować funkcje biologiczne organizmu, które z natury są mało podatne na kontrolę.
Jeśli interesuje Cię to podejście, napisz. Jeśli masz podobny problem, przedstaw go proszę. Na pewno jest możliwe go rozwiązać.